Archiwum marzec 2021


Czas, lekiem na wszystko
31 marca 2021, 15:56

Znalazłam może nie lekarstwo, ale syrop, który łagodzi to cierpienie. CZAS

Mam nadzieje, że okaże się on również lekarstwem i ten kryzys zostanie zażegnany. Dałam sobie czas na ujście tych złych emocji, na wyciszenie się, na pobyt z samą sobą. Nie wiem, czy to jest tylko zagłuszenie, czy pokonywanie tych słabości. Ale daję sobie do zrozumienia, że mam prawo być słaba, że to nic złego. Sama do siebie wyciągam rękę. Wiosna, która przyszła, najlepiej wspiera mnie w tej walce. Słońce jest rewelacyjnym towarzyszem. Ogród, kwiaty, natura budząca się ze snu. Ja również chcę się obudzić. Chcę mieć tą energię, zarażać innych uśmiechem. Chcę kochać siebie, taką jaka jestem. Z zaletami, wadami, kompleksami i gorszymi dniami. Bo jestem człowiekiem pełnym emocji i uczuć. Chcę akceptować siebie, a z tymi mniej akceptowalnymi rzeczami rozsądnie i dojrzale starać się uporać.

Słoneczko ładuje moje baterie a ja mam więcej sił na sprzątanie bałaganu w swojej głowie.

Wkurzam się na siebie, że jestem taka nieporadna we własnej głowie. Pozwalam myślom krążyć i robić rozgardiasz niszcząc cały system. Zawsze te negatywne myśli są bardziej przebiegłe. Mam wrażenie, że to tacy bardzo nachalni i niechciani znajomi, którzy nie rozumieją, że nie mają czego szukać u mnie w domu. A oni wpadają jak wataha dzików, atakują pozytywne myśli, jakby były wrogie, rozsiadają się na kanapie z paczką popcornu i największym kubkiem coli i z satysfakcją obserwują jaki chlew za sobą zostawiają. A ja, choć lubię sprzątać to ni cholery nie mam patentu na sprzątanie we własnej głowie. Ale myślę, że czas jest zbawienny. Najważniejsze już za mną, bo dostrzegłam problem i się go nie wyparłam. A skoro jestem już w takim punkcie to walka mam nadzieję pójdzie ciutkę łatwiej. 

Trzymajcie się w zdrowiu^^

walka z demonem
29 marca 2021, 17:41

Nie zawsze zarażam uśmiechem

Znacie uczucie permanentnego smutku? Nie wiadomo skąd, nie wiadomo dlaczego.. W waszej głowie toczy się wojna chuj wie kogo z kim. I ta frustracja z tej bezsilności, bo nie wiesz co się dzieje. Szukasz tej energii w sobie, znajdujesz sobie zajęcia z marnym skutkiem, próbujesz poskładać to w jakąś jedną całość. Przecież się uśmiecham, śmieję się, żartuję. „To tylko przesilenie”; „to hormony , to tarczyca”. I nie twierdzę, że to nie ma wpływu, ale na Boga! Czemu ja sama siebie nie rozumiem. I zaczynam tą walkę z samą sobą, ale też przyjmuję sygnały jakie wysyła mi moje własne ciało. Próbuję zrozumieć siebie i wsłuchać się w te dyskusje w głowie z nadzieją, że tam znajdę jakieś odpowiedzi. Ale tam nie dzieje się nic dobrego. Tak jakby dobre, pozytywne myśli zostały pojmane do niewoli. I choć podjęłam rękawice, wciąż tkwię w tym samym punkcie, bo czuję się jak na karuzeli, otumaniona  i zaszokowana, jakbym nie wiedziała kim i gdzie jestem. To dziwne uczucie samotności i niezrozumienia. I pojawia się społeczne wykluczenie, złość, dystans wobec najbliższych osób. Pytania co się z Tobą dzieje, czy coś się stało, które dodatkowo Cię złoszczą (bo przecież wszystko jest okej).

Pretensje:

- ciągle masz jakiś problem

-znów nic nie robisz, wzięłabyś się za jakąś robotę

-o co Ci znowu chodzi, okres Ci idzie

W moim domu nie było zwyczaju rozmawiania o uczuciach, nikogo to nie obchodziło skąd ten smutek, skąd ta złość. Radość często wydawała się podejrzana, a ja jako dziecko karmiona takimi zachowaniami uważałam, że ciągła radość jest czymś niezdrowym, a smutek jest jak najbardziej normalny. Dziś jako dorosła kobieta, nie potrafię nazwać uczuć, nie umiem dociec czemu coś ma miejsce w moim organizmie. Czuję się skołowana tym co się dzieje w mojej głowie i tym jakie bodźce dostaje z zewnątrz. Tym sposobem zamykam się w szklanej kuli, do której nie ma nikt wstępu. Dobrze mi tam samej, moje towarzystwo mi odpowiada. I słyszę tylko walenie w ściany tejże kuli (a spokój ten zaburzają właśnie te pytania i pretensje). Czuję się osaczona i sparaliżowana. Co ja mam im powiedzieć?? „Smutno mi i czuję się samotna” . A co im powiem jak zapytają dlaczego? Boję się, gubię, miotam w swoim własnym świecie. Co oni zrobią z tą wiedzą, gdy już znajdę odpowiedzi. Nie umiem opisywać i nazywać swoich uczuć. Nie lubię szukać czegoś, co nie wiem nawet gdzie znaleźć. Zagubiłam się.

Takie moje "bla bla"
27 marca 2021, 15:44

Siemkalaughing

Hej, jestem Ania smile Jestem tu głównie dla siebie. Kiedyś prowadziłam photobloga, ale to było wieki temu, a teraz chcę być autorką własnej bajki, więc będę zamieszczać swoje przemyślenia, historie, poezję i wszystko co z życia wzięte. Jeżeli ktoś trafi tu przypadkiem to bardzo miło mi Ciebie poznać, a jak kogoś coś zainteresuje to równie miło byłoby mieć towarzysza w tej podróży. PS. Będę przeklinała :D

To tak słowem wstępu laughing

Mamy 26 marca 2021 roku. Minął rok od wybuchu pandemii. Świat opanowany został przez koronawirusa Covid 19. Stan na dziś: 35 tys. zarażonych, liczba wkurwionych- przestali już liczyć. Oto kilka faktów: dzieci przestały chodzić do szkół, sklepy w galeriach, obiekty sportowe, muzea, gabinety kosmetyczne, fryzjerskie, restauracje ..wszystko jest pozamykane. Został nałożony na nas obowiązek noszenia maseczek. Kierujemy się zasadą DDM czyli dystans, dezynfekcja, maseczki. Wszyscy jesteśmy już tym zmęczeni. Dzieci są pozbawione zdrowego i normalnego rozwoju wśród rówieśników, depresja dosięgła nie tylko starszych, dorosłych ludzi ale dotknęła młodsze pokolenia. Przemoc, która rozwinęła skrzydła w wielu domach, strach, panika i bezradność. Świat stał się smutny, szary i pozbawiony energii. Nie widuję uśmiechów. Tęsknie za beztroskimi podróżami, za życzliwością, przelotnymi rozmowami.

To przejdzie do historii, będziemy pamiętali te opustoszałe ulice jak po apokalipsie zombie. Cały świat w tym siedzi. Jednych dotknęło bardziej drugich mniej, ale wszyscy się z tym mierzą.  To nieprzyjemne doświadczenie nauczyło nas, że nagle wszystko można załatwić online- nawet wizytę u lekarza. Staliśmy się bardziej empatyczni. Umiemy wesprzeć się w tym kryzysie. Gdyby przyszło nam walczyć z apokalipsą zombie śmiem twierdzić, że szybciej byśmy się z tym uporali, ale w tej sytuacji gdy walczymy „tarczą” naszych rządzących nie pozostaje nam nic innego jak PRZETRWAĆ, czego życzę sobie i Wam wszystkim.